Refleksje aa na dzisiaj


Czekałem na ukochaną z którą miałem zacząć nowe szczęśliwe życie, założyć rodzinę. Miała do mnie dołączyć w lipcu. Po tygodniu poszedłem na imprezę gdzie wypiłem tak duża ilość alkoholu, że straciłem panowanie nad ciałem, spadłem ze schodów i walnąłem się w głowę. Dwa dni później trafiłem do szpitala z zawrotami.

Głowa jest cała, ale zawroty nie minęły do dzisiaj. To wszystko spowodowało lawinę innych wydarzeń, które sprawiły, że straciłem tę kobietę i Jej całkowite zaufanie, wróciłem do Dzisiaj, mam problemy ze snem, mam problemy ze sobą. Jestem psychicznie w najgorszym momencie mojego życia. Co kilka dnia mam epizody napadu żalu i łez.

Każda wpłata, za którą z góry serdecznie dziękuję - to także Twoja cegiełka w budowaniu trzeźwego stylu i sposobu życia. Anonimowi Alkoholicy, str. Trudno mi powiedzieć,przy jakiej okazji i którego dnia uwierzyłem w Siłę Większą ode mnie,ale refleksje całą pewnością mam tę wiarę dzisiaj. Ale tak naprawdę nie ufałem Bogu.

Nie wierzyłem,że moja osoba Go obchodzi. Wciąż usiłowałem zmienić to,czego nie byłem w stanie zmienić. A On to zrobił. Zacząłem otrzymywać rozwiązania moich najskrytszych i najtrudniejszych problemów,niekiedy w najmniej oczekiwanym momencie: kiedy jechałem do pracy,jadłem lunch albo smacznie spałem. Uświadomiłem sobie,że to nie ja wpadłem na te rozwiązania - zesłała mi je Siła Większa niż ja sam.

I tak to, uwierzyłem. Alkoholik nie może wewnętrznie ścierpieć podporządkowania się innemu człowiekowi lub Bogu. On sam, alkoholik, jest i musi pozostać panem swojego przeznaczenia. Będzie zaciekle,do upadłego walczyć, aby ten stan zachować.

    Trzeźwiejący Alkoholik: Medytacje 24h

Musiałem się poddać, albowiem tylko zwrócenie się do Boga i moich towarzyszy niedoli mogło mnie uratować. Poszukując Wiedzy Absolutnej, pozostałem fizycznie i emocjonalnie odcięty od innych ludzi. Boga i duchowość uważałem za pozbawiony znaczenia przedmiot akademickich rozważań.

Postrzegałem siebie jako nowoczesnego człowieka nauki - moją Siłą Wyższa była wiedza. Życie traktowałem jak jeden z wielu problemów, które dałoby się rozwiązać, układając odpowiednie równania. A jednak moje wewnętrzne ja umierało na skutek rozwiązania, jakie moje zewnętrzne ja proponowało w odpowiedzi na problemy życia.

Mimo mojej inteligencji, alkohol stał się moją Siłą Wyższa. Zdołałem go odrzucić dopiero wtedy, gdy otworzyłem się na bezwarunkową miłość, która emanowała z uczestników AA i którą przesycona była atmosfera mitingów. To wypełniało dotychczasową pustkę we mnie. Ale są wśród nas i tacy, którzy nigdy nie trafili do szpitala czy więzienia ani nie stracili przez picie swojej pracy lub rodziny.

W pewnym momencie jednakże dotarliśmy wreszcie do punktu, w którym uświadomiliśmy sobie, że alkohol przeszkadza nam normalnie żyć. Kiedy zaś odkryliśmy, że nie umiemy żyć bez niego, my również poszukaliśmy pomocy w AA. W naszych szeregach są przedstawiciele wszystkich najważniejszych wyznań, a wielu przywódców religijnych popierało i wspiera rozwój naszej wspólnoty.

Ale są także pośród nas ateiści i agnostycy.

Codzienne refleksje tekst

Przypisanie do jakiejś konkretnej, uznanej religii nie jest bowiem warunkiem uczestnictwa. Jednoczy nas łączący nas wszystkich problem - alkohol. W s p ó 1 n i e się spotykając, rozmawiając i pomagając innym alkoholikom jesteśmy w stanie zachować trzeźwość i uwolnić się od przymusu picia, który kiedyś był dominującą siłą w naszym życiu.

Nie uważamy siebie za jedynych, którzy znają sposób na rozwiązanie problemu alkoholowego. Wiemy jednak, że program AA działa w odniesieniu do nas i na własne oczy widzieliśmy, jak pomógł on niemal wszystkim bez wyjątku nowicjuszom, którzy uczciwie i szczerze pragnęli zaprzestać picia.

Dzięki AA dowiedzieliśmy się sporo o sobie i o alkoholizmie. Wiedzę tę przez cały czas odświeżamy, gdyż wydaje się ona kluczem do naszej trzeźwości. A dla nas trzeźwość zawsze musi być najważniejsza. Czego dowiedzieliśmy się o alkoholizmie. Najpierw dowiedzieliśmy się, że alkoholizm to jeden z najstarszych problemów w dziejach ludzkości.

Dopiero od niedawna jednak możemy czerpać korzyści z całkiem nowego podejścia do niego. Obecnie, na przykład, lekarze wiedzą znacznie więcej na temat alkoholizmu niż ich poprzednicy sprzed zaledwie dwóch pokoleń. Zaczynają szukać dla niego precyzyjnej definicji i szczegółowo go badają.

  • Trzeźwiejący Alkoholik: Medytacje 24h
  • O programie zdrowienia AA - Anonimowi Alkoholicy Irlandia
  • Zobacz temat - " CODZIENNE REFLEKSJE - AA "
  • Choć nie istnieje żadna formalna "aowska definicja" alkoholizmu, większość z nas mogłaby go opisać jako fizyczny przymus picia połączony z obsesją psychiczną. Odczuwaliśmy dojmującą fizyczną po­trzebę spożywania alkoholu, a zarazem nie byliśmy w stanie kontrolować jego ilości ani panować nad swoim zachowaniem, które przeczyło wszelkim zasadom zdrowego rozsądku.

    Nie tylko odczuwaliśmy. Nie wiedzieliśmy, ani kiedy, ani jak przestać pić. Nierzadko nie mieliśmy nawet tyle rozumu, żeby wiedzieć, że w danej chwili nie powinniśmy w ogóle zaczynać. Jako alkoholicy, refleksje bolesny sposób przekonaliśmy się, że sama siła woli - choćby nie wiem jak silnej w odniesieniu do innych spraw - nie wystarczy do tego, byśmy wytrwali w trzeźwości.

    Zachowywaliśmy abstynencję przez wyznaczony sobie czas. Składaliśmy uroczyste przyrzeczenia. Przerzucaliśmy się z jednych trunków na inne. Próbowaliśmy pić tylko w określonych godzinach. Ale żadna z tych metod nie sprawdziła się. Prędzej czy później zawsze się upijaliśmy - i to wtedy, gdy nie tylko chcieliśmy być trzeźwi, ale i mieliśmy po temu racjonalne powody.

    Wpadaliśmy w czarną rozpacz, nabierając coraz większej pewności, że jesteśmy umysłowo chorzy. Nienawidziliśmy siebie za to, że zmarnowaliśmy talenty, którymi nas obdarzono i że staliśmy się nieznośnym ciężarem dla naszych rodzin, znajomych, współpracowników. Często pławiliśmy się w żalu nad sobą i desperacko ogłaszaliśmy, że nic nie jest w stanie nam pomóc.

    Dziś na dzisiaj o tym wszystkim możemy się już uśmiechać, ale wówczas były to zaiste ponure, nad wyraz nieprzyjemne doświadczenia. Dziś zgadzamy się z koncepcją, że - jeśli o nas chodzi - alkoholizm to choroba; choroba postępują­ca, której nigdy nie da się "wyleczyć", ale którą, podobnie jak pewne inne choroby, m o ż n a z a t r z y m a ć w rozwoju.

    Uznajemy, że w byciu chorym nie ma nic wstydliwego, pod warunkiem, że uczciwie zmierzymy się z tym problemem i spróbujemy mu zaradzić. Bez zastrzeżeń przyznajemy, że jesteśmy uczuleni na alkohol i że już sam zdrowy rozsądek każe nam trzymać się z daleka od źródła tego uczulenia. Rozumiemy już, że jeśli ktoś raz przekroczy niewidzialną granicę, jaka dzieli pijaka od osoby uzależnionej, to człowiek ten do końca życia pozostanie alkoholikiem.

    Trzeźwiejący Alkoholik: Medytacje 24h

    Z naszych doświadczeń wynika, że dla alkoholika nie ma mowy o powrocie do "normalnego", bezpiecznego picia towarzyskiego. Dowiedzieliśmy się również, że alkoholik nie ma przed sobą zbyt dużego wyboru. Jeśli nadal będzie pił, jego sytuacja będzie się pogarszać, aż w końcu wyląduje on w rynsztoku, w szpitalu, w więzieniu, w domu dla umysłowo chorych albo po prostu na cmentarzu.

    Jedynym sensownym rozwiązaniem jest całkowita abstynencja - powstrzymanie się od picia alkoholu w jakiejkolwiek ilości i postaci. W okresie międzywojennym nie cackano się ze sprawcami poważnych wykroczeń drogowych. Kierowców, którzy przekroczyli dopuszczalną prędkość, karano nie mandatami, ale kilkudniowym aresztem.

    Dodatkową dolegliwością było to, że imię i nazwisko sprawcy takiego czynu, a nawet jego adres zamieszkania podawano do publicznej wiadomości. Na przykład w jednej z ówczesnych gazet czytamy:. Dzisiaj oczywiście publikowanie nazwisk i adresów zamieszkania sprawców drogowych wykroczeń żadnemu redaktorowi nawet nie przyjdzie do głowy, bo obowiązuje RODO.

    Biuletyn "ZDRÓJ" jest pismem, w którym Anonimowi Alkoholicy dzielą się swoim doświadczeniem, siłą i nadzieją. Znajdują się w nim materiały dotyczące Dwunastu Kroków i Dwunastu Tradycji AA, radości, problemów, doświadczeń, które spotykają alkoholików na drodze do osiągnięcia trzeźwości.

    Nawet jeśli sprawcą wypadku jest ktoś powszechnie znany, to publikuje się tylko jego inicjały chociaż i tak wszyscy wiedzą, o kogo chodzi. W tamtych czasach nie było oczywiście radarów czy fotoradarów. Jak wykrywano przekroczenia prędkości?

    Codzienne refleksje AA PDF chomikuj

    Otóż po prostu samochód inspekcyjny jechał za delikwentem - ówczesnym drogowym piratem i z prędkościomierza własnego pojazdu ustalano szybkość tamtego auta. Dokładnie tak jak teraz działa policja w nieoznakowanych radiowozach z wideorejestratorami. Tylko wtedy nikt nie udawał, że zmierzona prędkość pojazdu inspekcyjnego, jest dokładną prędkością pojazdu ściganego, ani nie wystawiał homologacji dla tego typu pomiarów na oko.

    Był to odpowiednik dzisiejszych świateł drogowych. Te reflektory zwano wówczas najaśnicami. Oprócz tego z przodu samochód musiał mieć dwie latarnie, stanowiące z kolei odpowiednik dzisiejszych świateł pozycyjnych. Podczas wymijania należało wyłączyć najaśnice, a pozostawić zapalone tylko latarnie. Zwróćmy uwagę, że dzisiejsze warunki techniczne pojazdów również określają dokładnie taki sam minimalny zasięg świateł drogowych - metrów.

    To chyba trochę wstyd, że po upływie prawie lat światłom drogowym stawia się identyczne wymogi, a przecież współczesne pojazdy jeżdżą z o wiele większymi prędkościami niż wtedy. Z tyłu samochód musiał mieć tylko jedną czerwoną lampę, umieszczoną po lewej stronie.

  • refleksje aa na dzisiaj
  • Ponadto wymagane było oświetlenie tylnej tablicy rejestracyjnej. Tuż po odzyskaniu przez Polskę niepodległości istniało zaledwie 6 znaków drogowych, przy czym ostrzegały one tylko o najbardziej niebezpiecznych miejscach na drodze. Co ciekawe, żaden z nich nie określał pierwszeństwa.

    Tuż przed II wojną światową znaków przybyło, ale ich liczba nie napawała jeszcze nikogo trwogą:. Po wojnie, w odbudowującym się kraju wprowadzano sukcesywnie kolejne znaki, dostosowując je do postępu motoryzacji, ale jeszcze w latach Dziś mamy ich ponadale na palcach jednej ręki można policzyć kierowców, którzy te wszystkie znaki znają i rozumieją.

    Na drogach spotykamy niekiedy takie zatrzęsienie różnych znaków, że trudno z nich wyłowić te naprawdę istotne i ważne. To sprawia, że kierowcy przestają patrzeć uważnie na znaki. Paradoksalnie osiągnięto więc rezultat odwrotny od zamierzonego. Znaki nie poprawiają bezpieczeństwa na drogach w takim zakresie, jak powinny, bo kierowcy ich nie zauważają.

    Wydane w r. Rozporządzenie Ministrów Komunikacji, Spraw Wewnętrznych i Spraw Wojskowych zawierało już 84 paragrafy dotyczące ruchu drogowego, a więc dwukrotnie więcej. Rozwój motoryzacyjnej biurokracji nie nastąpił więc wcale ostatnimi czasy, ale ma już długą tradycję. Można zrozumieć, że w ruchu drogowym pojawiały się nowe zagadnienia, nowe problemy, które wcześniej nie występowały.

    Twórcy kodeksu drogowego starali się ubrać te wszystkie zagadnienia w ramy przepisów prawa. Obecnie mamy kilkaset artykułów i paragrafów dotyczących ruchu drogowego. Intencje były zapewne dobre, ale suma summarum osiągnięto niespodziewany rezultat.